poniedziałek, 31 października 2011

Wpis na Halloween

Dziś Halloween, dzień, do którego mam sporą słabość, gdyż a) naoglądałem się amerykańskich kreskówek, gdzie dzieciaki obchodzą je jako święto, b) jestem wielbicielem horroru. Wypada więc wrzucić coś pod ten temat, a pomysł jakoś przyplątał się sam: moje ulubione muzyczne tematy przewodnie z horrorów! Do dzieła więc.

Dobrej muzy w horrorach nie brakuje, zwłaszcza w tych klasycznych. W zasadzie spokojnie mógłbym sklecić listę kilkunastu ulubionych themes, ale skupię się na ulubionych, bądź najbardziej z różnych powodów cenionych. Here goes.

Psychoza
Największy z klasyków w tym zestawieniu. Bardzo oldskulowy, ale ma w sobie coś. Wielki ładunek niepokoju (ha, wręcz paniki) i ogólnie masakra.



Piątek 13-tego
Podobnie jak wyżej - wielki ładunek niepokoju i brzmienie nieco staroświeckie, ale jednak zawierające full elementów nowocześniejszych. W końcu to już lata 80-te. Najbardziej rozpieprzają mnie te takie jakby szepty czy cuś wsadzane od czasu do czasu. Miód.



28 dni później
Muza niestety często pomijana w rozmaitych zestawieniach najlepszych tematów z horrorów (sprawdźcie sami na Youtube), a szkoda. Dla mnie kawałek rewelacyjny, choć w sumie niekoniecznie pod horror, może służyć każdemu odpowiednio dramatycznemu filmowi. Tym niemniej w tym konkretnym filmie sprawdza się zabójczo. Aha, długo się rozkręca.



Piła
Wiadomo. Kawałek, podobnie jak film, rozkłada na łopatki. Bardzo nowoczesne brzmienie, ale to absolutnie nie psuje nastroju tej muzy. Ogólnie kosmos i kawał niesamowitej roboty.



Resident Evil
Well, nie mogłem się powstrzymać. Mam wielką słabość do tego kawałka (do filmu i całej serii też zresztą), więc trza umieścić. Najbardziej chyba "horrorowaty" fragment OST ze wszystkich filmowych Residentów, czyli motyw przewodni z jedynki autorstwa Marilyna Mansona. Świetna rzecz, acz za krótka.



Halloween
Ano, bohater wieczoru, wisienka na torcie. Pan Carpenter poza reżyserowaniem nierzadko pisze muzykę do swych filmów, i tę tutaj też napisał. I rozkurwił kosmos, tyle powiem. Rzecz jest prosta w brzmieniu, ale działa na człowieka niesamowicie. Wstyd nie znać.



Tyle. Teraz trzebaby jakiś dobry horror dorwać... Happy Halloween!

czwartek, 27 października 2011

White Lies - "Taxidermy"

Bardzo lubię White Lies, taki młody brytolski zespół rockowy. Nagrali dwie naprawdę fajne płyty (To lose my Life oraz Ritual), które szczerze polecam - grają jakąś tam odmianę brit-rocka, kojarzącą mi się ostro z latami 80-tymi, zresztą echa tuzów z tej dekady pobrzmiewają cały czas w twórczości WL. Zespół jest nawet porównywany do Joy Division, ale w tej materii się nie wypowiadam.

Bohaterem dzisiejszego wpisu jest kawałek, który znalazł się tylko na B-side winylowego singla To lose my Life. Czyli jak ktoś zna tylko płyty, to tego numeru mógł w ogóle nie słyszeć; ja sam trafiłem nań zupełnym przypadkiem na Youtube. Ofkors nie ma do niego oficjalnego teledysku, więc trzeba się zadowolić slideshowem ze zdjęciami zespołu. Rzecz zwie się Taxidermy, posłuchajta:



Jak dla mnie zajebista rzecz, szczerze się dziwię, że nie znalazło się toto na pełnej płycie. Jako odwrotna strona singla kawałek jest w zasadzie skazany na zapomnienie... A raczej byłby, gdyby nie internet, fani i Youtube. I tyle dobrze.

wtorek, 25 października 2011

Moje "fazy"

Dodałem do bloga nowy element i tak se myślę, że warto byłoby coś o nim napisać. Element zwie się "obecna faza", widnieje na górze po prawej. WTF is it?

Otóż jak wiadomo kręci mnie wiele rzeczy. Różne formy sztuki, ale też różne, że tak powiem, tematy. Przekrój jest spory i obejmuje przykładowo (kolejność dowolna) komiksy Marvela, fantasy, cyberpunk, western, post-apokalipsę, horror, horror z zombiakami, space operę, steampunk, klimaty samurajskie, wuxię itd. Dużo tego. Mam rozbudowane hobby :D

No i kiedyś było tak, że  jarałem się wszystkimi powyższymi naraz, mieszałem klimaty, mogłem np. czytać cyberpunkową powieść, grać w erpega fantasy i oglądać kino akcji z lat 80-tych. Jednak od paru lat jest nieco inaczej, bardziej skupiam się na jednym temacie i wtedy cała reszta chwilowo odchodzi w kąt... Dziś jest tak, że jak złapię fazę przykładowo na post-apo, to gram w gry post-apo, czytam powieści i komiksy post-apo, oglądam filmy post-apo, nawet muzyki słucham pasującej do klimatu. Totalnie oddaję się jednej tematyce.

Po czym zmienia mi się faza (aka cykl) i zaczyna mnie równie mocno jarać coś innego i znów na tym czymś innym się skupiam. Taki cykl trwa od paru tygodni do ok. dwóch miesięcy. Najczęściej powracające fazy to te najważniejsze: fantasy, cyberpunk, western, post-apo, akcja. Rzadziej wskakują te bardziej specyficzne, ale jednak są: samurajowie, Alien vs Predator, wuxia i chińskie kino kopane. Raz na parę lat mogę mieć fazę nawet na Żółwie Ninja (no co? Turtlesy rulez!).

Ogólnie jest to fajne, ale ma też złe strony. Bo np. co zrobić jeśli jestem w połowie powieści westernowej i zmieni mi się faza na cyberpunk? Wtedy tak się skupiam na tym cyberze, że owej westernowej książki chwilowo nie chce mi się kończyć. I potem niedoczytana leży taka biedna przez parę miesięcy... zanim mi faza do westernu nie wróci. No i Jayę też to wkurza, bo jak gadam ciągle o jednym i tym samym, to bywam męczący ;)

W każdym razie teraz w po prawej na górze macie info na co mam obecnie fazę, jaki cykl przechodzę. Comprende? Just FYI.

poniedziałek, 24 października 2011

Inauguracja!

Witaj, internecie. Po blisko ośmiu latach posiadania stałego łącza postanowiłem stworzyć swoje miejsce w sieci. Swój zakątek, mój kawałek podłogi. Trochę mi to, kurde, zajęło.

No to jedziemy z koksem. Pierwszy, historyczny post. Jak zacząć? Ni chuja nie wiem :D Ale nic to.

O czym będę tu pisał, można przeczytać obok w profilu. A o czym nie będę? Generalnie nie planuję opisywania spraw prywatnych, choć może trafią się jakieś wyjątki. I na pewno nie będzie też polityki, bo gówno o niej wiem. Za to jak coś mi się podoba, rozśmieszyło mnie, chcę coś zrecenzować, ponarzekać czy wstawić jakikolwiek typ przemyśleń, to taki stuff się tutaj znajdzie.

I jak coś narysuję/napiszę. Oby mi się chciało.

Na razie nie oznaczam bloga jako "dla dorosłych", choć to się w przyszłości może zmienić. Na pewno nie zabraknie wulgaryzmów, natomiast może pojawią się gołe baby. Pewnie tak. Czujcie się ostrzeżeni.

Jak to kiedyś powiedział Projekt 2501: the Net is vast and infinite. A Pawełek właśnie się w niej odnalazł.