czwartek, 27 września 2012

FILM: "Resident Evil - Retrybucja"

"Resident Evil: Retrybucja" (Resident Evil: Retribution) (2012)
Reżyseria: Paul W. S. Anderson
Scenariusz: Paul W. S. Anderson
Obsada:  Milla Jovovich, Michelle Rodriguez, Kevin Durand, Sienna Guillory, Shawn Roberts, Aryana Engineer, Li Bingbing

© Constantin Film / Screen Gems 2012
Jestem fanem tej serii od początku, choć wiem doskonale jakie opinie zbierają wszędzie te filmy. Jednak kij z krytykami, ja zawsze świetnie się na Residentach bawiłem i na każdą kolejną część szczerze czekam. Owszem, nie mają one niemal nic wspólnego z serią gier, na których się niby opierają, tylko tytuł i dużo nazw własnych, parę podpatrzonych wątków itd., ale to też mi nie przeszkadza - traktuję filmy i gry jako zupełnie osobne uniwersa. Wymagań dużych w tym temacie nie mam, dlatego tym bardziej mi smutno, gdy muszę przyznać, że Resident Evil - Retrybucja to najsłabsza jak dotąd odsłona serii.

Mam z tym filmem dwa problemy. Po pierwsze, nigdy jeszcze w tej franczyzie nie było tak prymitywnej konstrukcji fabuły, jak w tu pierwszej połowie seansu. Pomijając sekwencję otwierającą, mamy tu tylko schemat idziesz - rozwalasz potwory - następne pomieszczenie - rozwalasz potwory - następne... itd. To się po prostu rzuca w oczy, bo w kompleksie, w którym toczy się akcja widzimy kilka poligonów udających duże miasta z całego świata, i bohaterowie muszą przejść przez wszystkie, a w każdym coś czyha. Ja nie twierdzę, że poprzednie części miały ambitną fabułę, ale tutaj scenarzysta przegiął. Na szczęście druga połowa jest już pod tym względem lepsza, czyli trzyma mniej więcej poziom prequeli.

Druga sprawa to rzecz nawet gorsza. Otóż to wszystko, a mówię o piątej części zarówno samodzielnie, jak i na tle poprzednich odsłon, powoli przestaje się trzymać kupy. Anderson niesamowicie mnoży w Retrybucji mindfucki, jakby zachciało mu się przebić pod tym względem Matrixa i Incepcję razem wzięte. Ciągle wprowadza nowe elementy do fabuły, a jednocześnie nie dopowiada starych, lub wręcz te stare neguje. Nagle okazuje się, że wróg to już nie Umbrella, tylko Red Queen, Wesker to znienacka sprzymierzeniec (no, specyficzny), większość pomagierów Alice z poprzednich części występuje teraz jako złe klony i tylko zmienia się im oprogramowanie, jednak jakimś cudem Jill jest jedyna i oryginalna i tylko nosi tę idiotyczną broszę, która wyprała jej mózg... Nie wiadomo, którą to już wersję Alice oglądamy, bo wszędzie nic, tylko klony. Do tego oczywiście znowu mamy nową ekipę bohaterów drugoplanowych, kompletnie z dupy, a starzy gdzieś znikają (Chris i Claire oraz K-Mart). To wszystko sprawia, że bardzo słabnie ciągłość między częściami, już nie bardzo wiadomo kto jest kim i o co biega; to znaczy wiadomo, owszem, to nie fizyka kwantowa, ale robi się to po prostu słabe. Jasne, twisty fabularne są zazwyczaj fajne, ale tu moim zdaniem pan reżyser przekombinował. Robił to już wcześniej w tej serii, ale nie na taką skalę i mnie to nie podeszło.

Ale nie jest tak, że cały film jest do bani. Wciąż są tu elementy, które tak lubię w tej serii, czyli mocne akcje, widowiskowość, klimat post-apo/zombie, wciąż zajebista Milla jako Alice, komiksowość... Dostajemy naprawdę niesamowite sekwencje, np. puszczony od tyłu wstęp na napisach początkowych; scenę w olbrzymiej hali, gdzie transportowane są klony; symulację epidemii tokijskiej (początek RE4: Afterlife się kłania); sceny zalewania miast-poligonów, czy wynurzenie się olbrzymiej łodzi podwodnej spod lodu dokładnie na trasie ucieczki bohaterów. Jest na co popatrzeć. Do tego naprawdę kopiące po dupie sceny akcji, zwłaszcza Alice rozkładająca zombie w oświetlonym na biało korytarzu mnie zachwyciła, ale niezły był też pościg czegoś w rodzaju mega-lickera za bohaterami uciekającymi samochodem, tudzież finałowy pojedynek Alice kontra Jill. Poza tym nie wszystkie zjechane przeze mnie powyżej mindfucki są złe, znalazła się tu też odrobinka głębi, Retrybucja potrafi ogólnie dostarczyć widzowi takiemu jak ja nieco satysfakcji. Jest jednak gorzej, niż w częściach poprzednich. Jeśli ktoś chciałby się przekonać do filmowego Resident Evil, to najnowsza część zdecydowanie dobrą pozycją do tego celu nie jest. Dla oddanych fanów serii.

2 komentarze:

  1. Czemu nigdzie nie ma wzmianki o mnie, o osobie, która Ci pomagała taniej do kina chodzić? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo wyglądałoby, że recenzje są sponsorowane przez CC :D Muszę pozostać bezstronnym dziennikarzem! xD

      Usuń