środa, 29 lutego 2012

Wpis #50: Cyber-starocie

No to mam pierwszy jubileusz, na razie taki mini - 50 wpisów. Oby tak dalej. Ale nie ma co się specjalnie chwalić, idźmy dalej.

Trochę monotematycznie będzie, ale trudno - jak faza na cyberpunk, to faza na cyberpunk. Odkurzyłem trochę starych rysunków z postaciami w takich klimatach. Okres: głównie rok 2000, ostatnia rycina z 2002. Co zabawne, jest moim zdaniem gorsza od tych wcześniejszych, ale cóż, powstała po dłuższej przerwie od rysowania. Jak widzicie, mamy tu dominację kobitek, ale to chyba nie przeszkadza nikomu, co?









Bojkot dla "Niezniszczalnych 2"? No fucking way.

© Nu Image / Lionsgate 2012
Jak wiadomo, jakiś czas temu wypłynęła informacja, że Niezniszczalni 2 są kręceni pod kategorię PG-13. Nawet zrobiło się o tym głośno, bo Chuck Norris bawił przez chwilę w Polsce i przy okazji wywiadu przypisał sobie zasługę przekonania producentów filmu, by zmienili kategorię na taką, przy której film mogą obejrzeć młodziaki (idiota, to jest totalne kłamstwo, Lionsgate od początku miało zamiar robić EX2 w PG-13, z Czaka po prostu zrobił się świętoszek i już nie chce pamiętać, jak mocne filmy kiedyś trzaskał). W każdym razie ja, jako fan staroszkolnego kina akcji ze złotej ery VHS (lata 80-te i pierwsza połowa 90-tych) oraz mocnych akcji i cycków na ekranie, nie jestem tym, rzecz jasna, zachwycony.

No bo jakby nie patrzeć, kategoria PG-13 dla takiego filmu to policzek dla starych fanów. Wiecie, mamy film, w którym pojawią się obok siebie Stallone, Statham, Schwarzenegger, Lundgren, Willis, Li, Van Damme, Norris, Couture, Adkins, Crews... I robią z tego PG-13. No żesz kurwa! Czyli ani bluzgów, ani co bardziej krwawych akcji nie uświadczymy (chociażby powtórki z tego, co Crews robił w jedynce z automatycznym shotgunem AA-12 i co zostawało z jego przeciwników). Szkoda. Przez chwilę zastanawiałem się nawet, czy nie zbojkotować EX2 w kinie.

A potem zobaczyłem tego oto bloga. Fanowski blog, wyszukujący każdy strzępek informacji z planu filmu oraz każdą fotkę z produkcji. Fajna sprawa, ale autor bloga postanowił zawiesić działalność wkrótce po tym, jak ogłoszono kategorię PG-13 dla EX2. W geście protestu. Pomyślałem - spoko, okazuje się, że ludziska faktycznie się tym przejmują, nie jestem jedyny. Jednak gdy przeczytałem uzasadnienie i wcześniejsze wpisy... Come on! Otóż ów blogger uważa, że twórcy zdradzają PRAWDZIWYCH fanów Niezniszczalnych, dzięki którym jedynka odniosła sukces. Że to dla owych fanów powinna powstać część druga i wytwórnia winna im jest zrobienie ostrego filmu dla dorosłych (kategoria R). Że Terry Crews, który głównie spośród ekipy rozmawia ostatnio z fanami, obraża tychże fanów (bullshit kompletny, ktoś tu chyba jest z deka przewrażliwiony) i Stallone powinien "zabronić mu się wypowiadać". A, i że skoro Lionsgate postanowiło olać "starych fanów", to na EX2 nie będzie miał kto iść i film pewnie zrobi klapę...

Dżizas. Połączenie pedalskiego strzelania focha, arogancji i kompletnego braku znajomości realiów rynkowych. Przyznam, że jak poczytałem te głodne kawałki, to z miejsca porzuciłem zamiar jakiegokolwiek bojkotu Niezniszczalnych 2. PG-13 czy nie, idę do kina i chuj. Nigdy wcześniej nie było takiej obsady w jednym filmie i ja nie zamierzam tego przegapić. Poza tym ostatnio PG-13 pozwala jakby na trochę więcej niż kiedyś (nie wiem jakim cudem w Kapitanie Ameryce przeszło rozsiekanie żołnieża Hydry śmigłem samolotu), więc kompletnej młodzieżówki się jednak nie spodziewam. A jeszcze poza tym Sly Stallone zapowiada, że ten film będzie wykurwisty i rozjebie kosmos. A ja wciąż skubańcowi wierzę. No to czekamy.

piątek, 24 lutego 2012

KSIĄŻKA: Mieszko Zagańczyk - "Allah 2.0"

© Fabryka Słów 2005
Mieszko Zagańczyk w sumie niewiele na razie poszalał na naszym rynku literatury fantastycznej, znany jest głównie chyba z opowiadania Freefootball i... z niniejszej powieści. Allah 2.0 stał u mnie na półce już dość długo; kupiłem go, bo to w zasadzie cyberpunk. Czekał i czekał na swoją kolej, aż się doczekał, bo siedzę w tych klimatach obecnie. Książka ma opinie raczej dobre, tylko ludziska marudzą na zakończenie. No to zobaczmy, czy mają rację.

Mamy lata 70-te XXI wieku. Świat wygląda zgoła inaczej, niż go dziś znamy: najpierw rosnące wpływy korporacji (potem: megakorporacji), które doprowadziły do zatarcia się granic politycznych i powstania państw korporacyjnych ("korpopaństw"). Następnie wybuchła na wschodzie rewolucja, niby przeciwko tym korporacjom właśnie; rezultat był taki, że Islam, który nagle nabrał niesamowitej siły, ruszył na zachód i zalał właściwie całą Europę. I teraz w niej rządzi. Muzułmanie zajmują najwyższe stanowiska, pełno ich na każdym kroku, arabski jest językiem urzędowym. Niezły hardkor. Jako bonusik pojawia się jeszcze w sieci rozbuchane, samoświadome SI, które ubzdurało sobie, że jest Allahem. Anektuje spory kawałek cyberprzestrzeni i tworzy tam wirtualny Damaszek z XIII w. - zasiedla go programami, które też są SI, ale są przekonane, że są ludźmi mieszkającymi sobie w tym mieście. I, oczywiście, czczącymi swego boga.

Głównym bohaterem jest Zak, młody haker. Siedzi w więzieniu chińskiej korporacji za wściubianie nosa w nie swoje archiwa i myszkowanie po nie swoich serwerach. Wegetuje w paskudnych warunkach, tęskni za kumplami, dziewczyną i dostępem do sieci. Pewnego dnia przychodzi do niego tajemnicza kobieta i oferuje mu wolność w zamian za wykonanie robótki: Zak musi odnaleźć pewien przedmiot o wielkiej, podobno, wartości kolekcjonerskiej. A chodzi o zmumifikowaną dłoń Jana Pawła II, mającą obecnie wśród chrześcijan status świętej relikwii...

Książka jest faktycznie fajna, jej najmocniejsze punkty to kreacja świata, bardzo szczegółowa i spójna (mamy wgląd nawet do fragmentów archiwalnych materiałów prasowych i encyklopedycznych, które wprowadzają czytelnika w realia), oraz wizja wirtualnego Damaszku i programów tam "żyjących". Ten drugi element jest rewelacyjny, mamy możliwość śledzić przy pracy SI mające stanowisko "Łowcy Demonów", a będące tak naprawdę zaawansowanym programem strażniczym, tzw. defensorem, chroniącym system przed intruzami z zewnątrz. Czyli na przykład hakerami takimi jak Zak. Każdy taki nieproszony gość pojawia się na celowniku owego defensora jako "demon", dziecię Iblisa. Tyle że nasz Łowca ma własną osobowość, historię i jest przekonany, że jest człowiekiem z krwi i kości, wybrańcem Allaha...

Ogólnie książka oferuje nam na przemian wysiłki Zaka, by znaleźć Relikwię, oraz polowanie Muhammada Ibn al-Charida (to ów defensor) na Zaka. Nasz haker, tropiąc ślady, musi kilka razy włamywać się do arabskiej części sieci, zajętej przez SI Allaha. Za każdym razem jest trudniej i trzeba wykorzystywać coraz to nowe upgrade'y softu, aż w końcu al-Charid, kilkakrotnie przez Zaka przechytrzony, czyni go swoim wrogiem numer jeden i zaczyna ścigać tylko jego. Ich starcia, przerobione na realia średniowiecznego Damaszku, są wcale interesujące, choć widowiskowości raczej im brak. Do tego dochodzą podróże Zaka w realu, no, może nie dosłownie bohater sam podróżuje - przejmuje ciało wynajętego specjalnie na tę okazję klona (łączy się z nim z więzienia przez netchip) i kieruje nim. Poza tym mamy dwie ciekawe akcje, kiedy młody haker, w celu włamu do pilnie strzeżonych miejsc, steruje scyborgizowaną muchą i małym pająkiem-robotem. Pomysłów Zagańczykowi nie brakuje.

A owo niesławne zakończenie? Faktycznie, rozczarowało mnie. Okoliczności, w jakich kończy się książka nie podobają mi się, ale to jeszcze nie jest najgorsze. Gorzej, że wątki wydają mi się niepodomykane (choćby motyw Ingi i kumpli Zaka z Berlina), a ostatnia scena urywa się w kluczowym momencie. Choć w sumie mogę zrozumieć intencję autora, to jednak polubiłem Zaka na tyle, że smuci mnie potraktowanie go w taki dość obcesowy sposób (szczegółów nie zdradzę). Tym niemniej całość jest naprawdę warta polecenia, dla fanów cyberpunku bądź po prostu s-f z interesującymi pomysłami to będzie dobra pozycja. No i niemało tu przemyśleń dotyczących ludzkiej moralności i religii jako zjawiska, jej mechanizmów. Dobra książka.

8/10

PS. Po raz kolejny Fabryka Słów nie błysnęła doborem ilustratora. Malarskie ilustracje pana Jana Marka w większości nie pasują mi do klimatu opowieści, a zwłaszcza do futurystycznego, stechnicyzowanego świata Zaka. Przydałby się może rysownik o bardziej precyzyjnej technice, może komiksiarz. Fabryka korzystała już z talentów Jarka Musiała i Filipa Myszkowskiego, byliby nieźli. A najlepszy to w ogóle byłby Nikoś Cabała.

czwartek, 16 lutego 2012

PŁYTA: The Glitch Mob - "Drink the Sea"

© Glass Air 2010
Jakoś tak ostatnio wyszło, że więcej słucham muzyki elektronicznej, niż tradycyjnie rocka/metalu. Czy to lajtowy trance w letnich klimatach (Chicane), czy soundtracki z filmów (Resident Evil: Afterlife oraz przeepicki TRON: Dziedzictwo), czy też po prostu dobra electronica z wyższej półki (Hol Baumann). Takiej muzy od pewnego czasu potrzebuję i szukam. A tu zupełnym przypadkiem natrafiłem na coś, co ewidentnie jest jednym z najważniejszych odkryć muzycznych ostatnich miesięcy dla mnie. The Glitch Mob.

Zaczęło się niewinnie, bo od tego filmiku. Jest to fake trailer (znakomity zresztą!) do serialu TV opartego na systemie RPG znanego jako Shadowrun. O samym systemie coś pewnie niedługo skrobnę, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że w tle leci numer pt. Animus Vox autorstwa właśnie The Glitch Mob. Kawałek, który wkręcił mnie na tyle, że zacząłem szukać innej muzy od tych panów. A warto było jak cholera.

The Glitch Mob to trzech gości, Ed Ma (pseudo edIT), Justin Boreta (Boreta) oraz Josh Mayer (Ooah). Wg Wikipedii uprawiają electronicę, glitch hop, synthpop, industrial, dubstep... Nie wiem, słabo ogarniam wszystkie te etykietki w muzyce elektronicznej, ale coś w tym musi być. Anyway, ich jedyna póki co normalna płyta (tj. nie oparta na remiksach) to opisywany tu Drink the Sea z 2010 roku. Płyta genialna tak bardzo, że aż strach.

Mamy tu dziesięć kawałków, każdy trwający 5-7 minut. Całkiem konkretnie. I wiecie co? Nie ma wśród nich ani jednego słabego. Zasadniczo podzieliłbym je na te, które bardzo mi się podobają, i te, które wykurwiście mi się podobają. Serio. Całość jest niesamowicie równa pod względem poziomu, choć całkiem różnorodna. Gatunkowo i nastrojowo mamy tu miks, są kawałki bardzo dynamiczne (Animus Vox, We Swarm), są pełne pozytywnej energii (Bad Wings, Drive It Like You Stole It), są leniwe (Starve the Ego, Feed the Soul), jest w końcu jeden prześliczny numer wokalny z gościnnie występującą panią o imieniu Swan - iście anielski głos (Between Two Points).

Jestem zachwycony stroną techniczną oraz bogactwem i głębią dźwięku na tej płycie. Masa smaczków w tle co chwilę, raj dla uszu lubiących takie rzeczy wyłapywać. Wszystko nagrane ze smakiem, muzycznie ani na chwilę nie przechodzi to w jakieś denne plumkanie ani w prymitywny łomot. To jest naprawdę wyższa półka muzyki elektronicznej, ta ambitna odmiana, nie mająca nic wspólnego z tzw. techniawą. Całość ma niesamowity power i spore fragmenty Drink the Sea mogłyby śmiało być użyte jako ilustracja do scen akcji w hollywoodzkim filmie, bądź w jakiejś grze video. Powiem więcej: bardzo chciałbym, by ktoś wziął The Glitch Mob do stworzenia score'a do jakiegoś filmu s-f; przykłady grup Juno Reactor (Matrix 2-3), Tomandandy (RE: Afterlife) oraz Daft Punk (TRON: Dziedzictwo) pokazują dobitnie, że to się sprawdza.

Polecam ten krążek straszliwie. Fanom elektroniki powinien bardzo przypaść do gustu, ludziom o otwartych gustach muzycznych też. Cała reszta również powinna spróbować się z tym materiałem zapoznać, może odkryją coś dla siebie. Właściwie, to byłbym zdziwiony, gdyby nie odkryli... Tak, te dziesięć kawałków jest aż tak dobre. Przyznam, że poważnie zastanawiałem się nad przyznaniem pełnej dychy, bo nie bardzo wiem, co na tej płycie możnaby poprawić. Ale podobno nic nie jest doskonałe, więc jednak obniżę o pół punkta.

9,5/10

Tracklista:
1. Animus Vox
2. Bad Wings
3. How to be Eaten by a Woman
4. A Dream Within a Dream
5. Fistful of Silence
6. Between Two Points feat. Swan
7. We Swarm
8. Drive It Like You Stole It
9. Fortune Days
10. Starve The Ego, Feed The Soul

Oficjalny kanał grupy na Youtube:

Na koniec dwa przykłady z owego kanału. Jest tam w zasadzie cała płyta, również inne, pojedyncze kawałki, w tym remiksy innych artystów.



piątek, 10 lutego 2012

Ognisty aniołek z HOMM VI

Tym razem rysunek na zamówienie, kumpel z roboty (pozdro, AdiG) poprosił mnie o narysowanie pary postaci z gry Might & Magic: Heroes VI. Pierwowzór tutaj. Trochę mi to zajęło, ale efekt nawet w miarę udany, tak myślę. Od dłuższego czasu niczego nie odrysowywałem z wzoru, ale czasem warto. Na tło, przyznam, nie miałem siły, a poza tym bałem się, że coś spieprzę. Może jeszcze kiedyś :)


wtorek, 7 lutego 2012

FILM: "Underworld - Przebudzenie"

"Underworld: Awakening" (Underworld: Przebudzenie) (2012)
Reżyseria: Måns Mårlind, Björn Stein
Scenariusz: Len Wiseman, John Hlavin, J. Michael Straczynski, Allison Burnett
Obsada: Kate Beckinsale, Theo James, Michael Ealy, India Eisley, Stephen Rea, Charles Dance

© Screen Gems / Sony Pictures 2012
Fanem serii Underworld jestem od samego początku, od 2003 roku. Na wszystkie części chodzę do kina i każdej nowej wyczekuję z niecierpliwością. Marka ujęła mnie wizją skłóconych społeczności dwóch „nieludzkich” ras, zajebistą stroną wizualną, skontrastowaniem klimatu baroku i high-tech u Wampirów z brudem i beznadzieją egzystencji Lykan, wielce interesującymi postaciami (Viktor, Lucien)... No i Seleną, oczywiście. Po prequelu sprzed paru lat (Bunt Lykanów) dostajemy wreszcie teraz pełnoprawny ciąg dalszy, czyli sequel Ewolucji. Podtytuł: Przebudzenie.

Przyznam, że praktycznie nie zapoznawałem się z żadnymi spoilerami dotyczącymi tej nowej części; widziałem tylko pierwszy trailer, z którego wynikało, że Michaela gdzieś wcięło, a także że skądś przyplątała się córka Seleny. Nie zaprzątałem sobie głowy tymi rewelacjami za bardzo, a oprócz nich o fabule nie wiedziałem nic. W rezultacie film zaskoczył mnie konkretnie kilkoma elementami i jestem cholernie zadowolony. Spodziewałem się standardowego hollywoodzkiego sequela, gdzie po prostu wszystko jest „lepsze, większe i bardziej zajebiste” niż w poprzedniej części, ale który nic specjalnego nie wnosi. Ot, jakiś nowy, potężny wróg, którego ciężko pokonać, ale w końcu się udaje, kilku nowych bohaterów i jakąś tam komiksową fabułkę, skleconą może na siłę. Okazuje się, że, choć wymienione elementy też się w Przebudzeniu znalazły, to jednak twórcy oddali nam coś o wiele bardziej... odważnego.

Na początku widzimy, że ludzkość wreszcie dowiedziała się o istnieniu Wampirów i Lykan. Zareagowała w typowy dla siebie sposób, rozpoczynając wielką czystkę i tępiąc te dwie rasy masowo. Ludzie opracowali broń, której mogli skutecznie używać (na bazie UV i srebra, czyli to samo, czym wąpierze i łakowilki zwalczały się nawzajem) i hajda na „potwory”. Obie rasy zostały przyparte do muru, a razem z nimi Selena i Michael. Para chce uciec gdzieś w cholerę, ale ich plan szlag trafia, wpadają w zasadzkę i Michael, jak się zdaje, ginie, a Selena traci przytomność i łapią ją ludzie. Gdy się budzi, ucieka, po czym okazuje się, że nie była nieprzytomna przez dobę, tylko... 12 lat. Trzymano ją w zamrożeniu. Trafia do świata, w którym zarówno Wampiry, jak i Lykanie zeszli do podziemia i nie wychylają nosa, są przetrzebieni, żyją nieraz w paskudnych warunkach. Jakby tego było mało, nagle przyplątuje się dziewczynka, która podaje się za córkę Seleny...

Pierwsze dwadzieścia minut filmu, podczas których zapoznajemy się z powyższymi rewelacjami, zaskoczyło mnie kompletnie. Nie spodziewałem się, że w erze typowych hollywoodzkich sequeli, trzaskanych taśmowo, ale niemal zawsze sztampowych, ktoś poważy się na całkowite wywrócenie dotychczasowych założeń świata do góry nogami. I jeszcze ten skok do przodu o 12 lat, by potem kazać bohaterce ogarniać nowe realia i nadrabiać wiedzę o przeszłych wydarzeniach, które straciła. Mocne, autentycznie nie spodziewałem się czegoś takiego. Potem już specjalnych zaskoczeń w filmie nie ma, może poza drobnymi smaczkami, ale te pierwsze wystarczyły mi na cały seans.

Poza tym zachwycony jestem drapieżnością Seleny. Ona zawsze ostro kopała dupy, ale w dzisiejszej epoce kastrowania w amerykańskim kinie rozrywkowym wszystkiego, co bardziej fajne i odważne (tak, piję do przypisania Niezniszczalnym 2 ratingu PG-13, goddamit!) bałem się, że i serię Underworld spotka ugrzecznienie. Na szczęście nie, Selena rozpieprza nie tylko Lykan, ale też ludzi, którzy stają jej na drodze, wysysa krew z jednego, kiedy sama oberwie (wiadomo, regeneracja)... Nawet bezlitośnie gryzie w rękę swoją córkę, gdy chce z jej wspomnień (zawartych w krwi właśnie) odczytać los Michaela (inna sprawa, że wtedy jeszcze nie była przekonana, że mała jest jej latoroślą). Poza tym zabija jak zwykle z gracją i skutecznością. Miodek.

A propos Seleny jeszcze, to bałem się też trochę, że upgrade, który nasza wampirzyca przeszła w Ewolucji, gdzieś się rozmyje. Coś jak w przypadku Neo, który na końcu pierwszego Matriksa niby był bogiem, a na początku dwójki jakoś słabo już ta „boskość” była odczuwalna, bo nie mógł być przecież zbyt przepakowany, w końcu kto by mu podskoczył? W nowym Underworldzie na szczęście tak to nie wygląda, Selena momentami robi rzeczy niesamowite (zdjęcie nożem czterech czy sześciu uzbrojonych drabów w wąskim korytarzu, przy czym my widzimy ją tylko jako rozmazaną smugę), chodzi sobie w świetle dziennym, tudzież jest w stanie wytrzymać bardzo konkretny łomot, taki, który większość innych istot połamałby w środku w tysiącu miejsc.

Nie uwierzycie, ale poza Kate Beckinsale są w tym filmie też inni aktorzy! :) Jest weteran kapkę ambitniejszego kina, tj. Stephen Rea, jako główny naukowiec korporacji Antygen, pracującej nad zwalczaniem Lykan i Wampirów. Jest Charles Dance jako stary Wampir, robiący za przywódcę pewnej podziemnej loży obdartych i zaszczutych krwiopijców – cholernie mi się podobał w tej roli, ma w sobie coś arystokratycznego, a zarazem widać po nim ciężar doświadczenia i odpowiedzialności. Niby poglądy miał nie ten teges, ale fajna postać. Jego syn, David, grany przez Theo Jamesa, oraz syn wspomnianego naukowca Antygenu (Kris Holden-Ried) też mają w miarę ważne role, choć aktorsko nie wybijają się zbytnio. No i oczywiście wspomniana córa Seleny, czyli India Eisley, też taka se. Ogólnie bez szału, ale nie o aktorstwo tu chodzi. Kate w każdym razie taka jak zwykle :) 

© Screen Gems / Sony Pictures 2012
Poza tym film ma te same mocne punkty, co poprzednie części serii, czyli świetne sceny akcji, niezłe efekty, trochę krwi i gore. Jest też, jak zwykle, troszkę głębi, ale niekoniecznie wychylającej się na pierwszy plan. No i niektóre pomysły są naprawdę pierwsza klasa, ale nie chcę spolerować bardziej, niż już to zrobiłem. A, i muzyka mocno daje radę, taka dynamiczna-pulsująca. Kawałek Evenescence z napisów końcowych też wcale przyjemny.

Ogólnie dla fanów serii absolutny must-see, ładnie rozwija serię, i to w ciekawych kierunkach, znakomity sequel. Wśród podobnych marek łączących akcję, s-f i horror ta jest obecnie, po seansie Przebudzenia, moją ulubioną; zdeklasowała i Resident Evil, i Blade’a. Fani Seleny mogą już się ślinić na część piątą, sam czekam niecierpliwie. Oby więcej takich kontynuacji w Holiłudzie, polecam jak cholera.

9/10



Screeny © Screen Gems / Sony Pictures 2012

piątek, 3 lutego 2012

KSIĄŻKA: Andrzej Ziemiański - "Zapach szkła"

© Fabryka Słów 2004
Zdaję sobie sprawę, że pisarstwo Andrzeja Ziemiańskiego nie wszyscy lubią. Gość bywa krytykowany, najczęściej za Achaję, ale nie tylko. Ja Achai akurat nie czytałem (acz zamierzam), natomiast pana Z. znam jak dotąd tylko z krótkich form, a konkretnie z Toy Wars oraz ostatnio właśnie ze zbiorku Zapach szkła, o którym tu mowa. I póki co stwierdzam, że proza tego autora mi się zajebiście podoba, więc do antyfanów nie dołączę.

Zapach szkła to zbiorek siedmiu opowiadań fantastycznych o różnej długości i całkiem różnorodnej tematyce. Mamy tu między innymi alternatywne rzeczywistości, zjawiska paranormalne, mroczną przyszłość, tajne operacje rządowe, post-apokalipsę czy wysłannika dawnych, pogańskich bogów. Wszystko to podlane lokalnym patriotyzmem Ziemiańskiego, bo gość ciągle i uparcie umieszcza akcję swych opowieści w obrębie lub bliskim sąsiedztwie Wrocławia. Oczywiście w różnych czasach i realiach, więc nudno nie jest, a nawet jest to całkiem interesujące.

To teraz krótko o poszczególnych składowych zbiorku.

Tytułowy Zapach szkła to opowieść o policjancie, który trafia na podejrzany projekt naukowy, zapoczątkowany jeszcze w czasie II Wojny Światowej. Okazuje się też, że sprawa ma bezpośredni związek z pewnym traumatycznym wydarzeniem z jego dzieciństwa. Cholernie dobre opowiadanie, historia bardzo intrygująca, wciąga w zasadzie od początku. Fajni bohaterowie i trochę kulis rządowej działalności operacyjnej, częściowo zapewne fikcyjnych.

Następna jest Bomba Heisenberga – alternatywna historia II Wojny, w której Polska jest częścią Osi i walczy z Amerykanami u boku m.in. Niemców i Japończyków. Główny bohater to dowódca polskiego czołgu, z pochodzenia arystokrata (z Wiśniowieckich); dostaje misję od ojczyzny – ma poślubić, w imię interesu Polski, Monikę Hitler. Ogólnie pomysłowe i odważne opowiadanko, acz urywa się w naprawdę interesującym momencie i to spowodowało u mnie spory niedosyt.

Legenda to opowieść częściowo powiązana fabularnie z Bombą... i poniekąd jej ciąg dalszy, ale już w innych realiach i z innymi bohaterami. Rzecz traktuje o światach alternatywnych, o alternatywnym Wrocławiu istniejącym równolegle do naszego. Dostać się do tego drugiego świata można poprzez sen i odpowiednią aparaturę, a oba światy – nasz i ten obok – wpływają wzajemnie na siebie. Interesujący koncept i dużo dobrych pomysłów, ale całość jest strasznie enigmatyczna, pełna niedopowiedzeń w niewłaściwych moim zdaniem miejscach, znowu odczułem niedosyt.

Next: Waniliowe plantacje Wrocławia. Jedno z moich ulubionych w zbiorku, opowiada o gościu, który cudem wychodzi cało z poważnego wypadku drogowego. Przypadkiem wpada na trop dziwnej sprawy: wygląda na to, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat w okolicy Wrocławia pojawiali się faceci wyglądający tak samo jak on, ale o innych nazwiskach i zawodach. Każdy z nich w pewnym momencie tajemniczo ginął i pojawiał się następny jakiś czas później... Przefajne opowiadanie z zakręconym zakończeniem. Scena z zakonnicami skopała mi dupę :D

Czas na Lodową opowieść. Mamy tu bardziej egzotyczne s-f, a konkretnie odległą przyszłość i lodową planetę, na której setki lat wcześniej rozbił się ziemski statek i jego załoga, a potem jej potomkowie, byli zmuszeni przystosować się do tutejszych trudnych warunków. Cywilizacyjnie cofnęli się do prymitywizmu, mają własne rytuały, hierarchę itd. Bohaterką jest młoda dziewczyna, która właśnie kończy szkolenie na Mistrzynię i musi jeszcze dopełnić jednego zadania: odbyć podróż do statku przodków, doznać objawienia i wrócić. Sprawę jednak komplikuje fakt, że na miejscu nasza adeptka napotyka zupełnie niespodziewanie wysłannika z Ziemi... Sympatyczny kawałek, dość pomysłowy i z nietypowym, jak na Ziemiańskiego, klimatem. Jest też pewien twist fabularny, bardzo dodający smaczku. Good shit.

Kolejne opowiadanie to Czasy, które nadejdą. Dość niepokojący utwór s-f, gdzie każdy człowiek ma niezwykle dokładny i ogólnodostępny profil psychologiczny, taką symulację osobowości, na podstawie której można np. określić, czy nadaje się do pracy w danym miejscu. Bohater niestety ma ten profil raczej zniechęcający, dlatego od długiego czasu nie może znaleźć roboty. Zycie rzuca mu same kłody pod nogi, do momentu, gdy jakaś dziwna siła zaczyna mu jakby pomagać. We wszystkim. Bardzo fajne opowiadanko, dające też do myślenia a propos pewnych trendów z naszych czasów.

I na koniec tytuł, dla którego w ogóle wypożyczyłem ten zbiorek, czyli słynna Autobahn nach Poznań. Post-apokalipsa pełną gębą, świat po globalnej wojnie, po wybuchu pewnej chińskiej bomby nie działa żadna elektronika. Nigdzie. Wszędzie pustynia i co jakiś czas warowne miasto-państwo, a wokół grasują mutanty. Bohater to oficer sił Wrocławia, najpotężniejszej twierdzy w okolicy. Ma ważne zadanie: zająć się nowoprzybyłym gościem z USA, oficerką tamtejszej armii. A owa pani ewidentnie coś kombinuje... Świetne opowiadanie, z bardzo konkretną i pomysłową wizją mrocznej przyszłości. Psuje go tylko, i tu spoiler, wprowadzony pod koniec wątek podróży w czasie - trochę niepasujący i z naukowego punktu widzenia chyba niedopracowany, choć fabularnie uzasadniony. Ba, stanowiący wręcz clou całości. No i niezły twist na finał. Ogólnie na plus.

Cały Zapach szkła polecam bardzo. Żaden fan szeroko pojętej s-f nie powinien być zawiedziony, a dla wielbicieli Ziemiańskiego ten zbiorek to must read. Przeciwnikom tego pana też zresztą polecam, a nuż się doń przekonają. Niezależnie od preferencji - bierzta i czytajta.

8/10