sobota, 3 sierpnia 2013

FILM: "Jeździec znikąd" (The Lone Ranger)

Well, jak na opowieść o harcerzyku na Dzikim Zachodzie, to wyciągnęli z tego tematu sporo. Wiadomo, postać jest kultowa w Stanach i ma tam kilkudziesięcioletnie tradycje, ale to typ bohatera, którego nie trawię: krystalicznie czysty, nie zabija, totalny idealista o czystych rączkach. Nuda jak chuj. No i w nowym filmie pan Ranger też jest taki, co w zasadzie czyni go najmniej ciekawym elementem całości... Na szczęście reszta jest o niebo ciekawsza. Począwszy od Deppa, który wbrew moim obawom nie jest idiotą (jak dawny Tonto), ani też kopią Jacka Sparrowa w wersji indiańskiej (jest kompletnie inny, choć też zakręcony), a na czarnych charakterach kończąc (rozkosznie wredny Fichtner i zwodniczy pewien inny pan). Scenariusz jest niezły, choć oczywiście prosty i przewidywalny, ale podejmuje nieco trudniejszych tematów (rzezie Indian, nostalgiczna refleksja nad końcem epoki Dzikiego Zachodu). Jest kilka całkiem mocnych scen (zasadzka na Rangerów, dwie rzezie Indian), które powodują, że podejrzewam, że gdyby to nie był Disney i Lone Ranger, to Verbinski nakręciłby coś o wiele cięższego i mroczniejszego. Co poza tym? Fajne mrugnięcia do fanów klasycznego Rangera (z obowiązkowym "Hi Ho, Silver! Awayyyy!" na czele), uczta dla oka (w końcu budżet kosmiczny), humor nierówny, ale zjadliwy, dobra muzyka. Film roku to to nie jest, ale ogląda się nieźle, jak to letni blockbuster. Co ciekawe, na zachodzie rzecz zrobiła klapę, co daje nam drugą pod rząd porażkę Disneya przy Kinie Nowej Przygody (rok temu to samo przy Johnie Carterze). Smutne trochę. Tym niemniej mnie się raczej podobało, ale sequeli nie wymagam. Wolę kolejnych Piratów z Karaibów.

Plakat: © Walt Disney Pictures / Jerry Bruckheimer Films 2013

FILM: "The Wolverine"

The Wolverine - absolutna czołówka tego, co z bohaterami Marvela zrobił Fox. Znakomity film, jakością dobijający do - moim zdaniem najlepszych dotąd - X-Men 2 Singera. Śmiało może konkurować z niektórymi produkcjami Marvel Studios, a niektóre przebija (na pewno wolę go od Thora i Incredible Hulka). A przy tym film inny, niż dotychczasowe, bardziej refleksyjny, dający nieco pola do przemyśleń, ze znakomitym Jackmanem, który zagrał Logana chyba najlepiej do tej pory. Oczywiście akcji też nie brakuje, jest na co popatrzeć, ale klimat jakiś taki inny (niewątpliwie przez orientalny setting również), a całość jakby ambitniejsza. Dobrze napisany, dobre dialogi. Plus cudowna pani Viper, czyli taka prawie Madame Hydra. Ofkors są i babole oraz głupotki, ale mało wpłynęły na mój odbiór całości. Miłe zaskoczenia to obecność Jean (choć to wcale nie ona) oraz wsadzenie sceny z atomówką w Nagasaki. A, no i Fox wreszcie zaczął się uczyć od Marvela jak się buduje filmowe uniwersum, mówię oczywiście o scenie po napisach, czyli wprowadzeniu do Days of Future Past. Polecam straszliwie.

Plakat:  © Twentieth Century Fox 2013