sobota, 9 lutego 2013

FILM: "Hobbit - Niezwykła podróż"

"Hobbit: Niezwykła podróż" (Hobbit: An Unexpected Journey) (2012)
Reżyseria: Peter Jackson
Scenariusz: Fran Walsh, Philippa Boyens, Peter Jackson, Guillermo del Toro
Obsada: Ian McKellen, Martin Freeman, Richard Armitage, James Nesbitt, Ken Stott, Andy Serkis, Ian Holm, Christopher Lee, Hugo Weaving

© New Line Cinema / Warner Bros. Pictures 2012
Na początek parę słów wyjaśnienia. Nie jestem wielkim fanem Tolkiena jako pisarza, choć bardzo go cenię jako twórcę swojego uniwersum (w sumie pokazał, jak to się robi w ogóle). Ale czyta mi się go średnio, a momentami wręcz ciężko; styl ma trochę zbyt archaiczny jak dla mnie. Poza tym znudziło mi się już high fantasy w literaturze (w grach czy filmach jeszcze łykam). Natomiast jestem wielkim fanem ekranizacji Władcy pierścieni dokonanej przez Jacksona, uważam, że jest wręcz magiczna, wspaniała i jaram się nią jak dziecko. To jeden (bo traktuję trylogię jako całość) z najlepszych filmów fantasy wszechczasów, ścisła czołówka. Na odstępstwa od książki nie zwracam w tym wypadku specjalnej uwagi, gdyż, jak wspomniałem przed chwilą, nie jestem do dzieł J.R.R. zbyt przywiązany. Liczy się to, że jest to świetny film fantasy i tyle.

Ale jeśli już mam wybierać, to wolę książkowego Hobbita od książkowego Władcy..., tego pierwszego po prostu lepiej mi się czyta. Łyknąłem tę, skierowaną przecież głównie do dzieci, powieść jakieś pięć razy i do niej mam - jak na Tolkiena - sporą słabość. Ucieszyłem się więc, oczywista, że chłopaki Jacksona zamierzają ją ekranizować. Najpierw Raimi, potem Del Toro, a w końcu sam Jackson stanęli u steru, a ja jarałem się coraz bardziej. Ale przyznam, że gdyby zekranizować Hobbita wiernie, dosłownie, to nie byłbym zadowolony. Za dużo tam infantylności, a za mało epickości. Trzeba by, moim zdaniem, nieco tę historię podrasować, wywalić dziecinne pierdołki, upodobnić skalą zajebistości bardziej do filmowego Władcy... i będzie git. Wyjebać gadające zwierzaki, a dorzucić więcej bitew. A już najlepiej byłoby, gdyby twórcy rozszerzyli nieco tę historię o materiały z innych źródeł i pokazali co Gandalf porabiał, kiedy odłączył się od drużyny, oraz bitwę Białej Rady z siłami Nekromanty w Dol Guldur. To byłoby najlepsze, co można by zrobić z tą ekranizacją, tak sobie myślałem jakieś 4-5 lat temu, uczestnicząc w dyskusji na ten temat na forum Bastionu.

I wiecie co? Jackson zrobił dokładnie tak, jak sobie to wymarzyłem. Czysta perfekcja! Jest faktycznie klimat rodem z Władcy pierścieni (filmowego), większość infantylnych motywów poleciała w pizdu, za to dodano historię rozkwitu i upadku Ereboru, bitwę u bram Morii, posiedzenie Białej Rady w sprawie Dol Guldur, tudzież wizytę Radagasta w tej ostatniej miejscówce. I są to sceny, należące w dodatku do moich ulubionych w całym filmie (a przynajmniej Erebor, Moria i Dol Guldur)! W dodatku faktycznie zadym jest więcej. Ogólnie należałem do nie-aż-tak-licznej grupy, która od początku cieszyła się, że będą dwie, a potem nawet trzy części. Bo będzie więcej filmowego Śródziemia, które uwielbiam, a ufałem Jacksonowi na tyle, żeby wierzyć, że nie rozwodni tej historii i mnie nie zawiedzie. I, skubany, nie zawiódł.

Problemy z Niezwykłą podróżą mam dwa (oczywiście poza długim oczekiwaniem na kolejne części), ale żaden nie psuje mi filmu. Raz, że momentami Jackson jakby nie wie, czy robi poważny i mroczny film fantasy, czy ekranizację Hobbita dla dzieci. W rezultacie mamy tu sporo akcji pod tytułem "zabili go i uciekł", czyli bohaterów wychodzących cało z sytuacji, kiedy każdy by zginął lub zrobił sobie konkretne kuku (krasnoludy, które przeżywają przygniecenie głazem Skalnego Giganta, tudzież upadek z naprawdę dużej wysokości i przygniecenie truchłem Króla Goblinów). Po prostu realizm trochę siadał w niektórych momentach, co niezbyt pasowało do reszty filmu. Dwa: po cholerę wsadzać do tej historii Azoga, który wg kanonu tolkienowskiego już dawno wtedy nie żył? Nie lepiej dać jego syna Bolga, który mógłby wyglądać tak samo i być tak samo zajebisty, a który zgodnie z książką i tak ma brać udział w Bitwie Pięciu Armii? A jak już o Azogu mowa, to jego "proteza" jest chujowa jak barszcz. Nazwijcie to moim trzecim problemem z tym filmem, jeśli chcecie.

Reszta to już czysta podjarka. Owszem, są zmiany w stosunku do pierwowzoru, które nie musiały wcale mieć miejsca (sposób oszukania i likwidacji trolli na przykład), ale to drobiazg. Ważne, że jako całość Niezwykła podróż jest niesamowita. Wizualnie kosmos totalny (widziałem w 24 klatkach, więc nie wiem jak wygląda to słynne 48fps), jak zwykle niesamowita scenografia, kostiumy, rekwizyty i bitwy, klimat perfekcyjny, dodane elementy po prostu cudowne (Erebor!), zagadki w ciemnościach pokazane idealnie, Bilbo jest świetny, Gandalf zajebisty jak zawsze, Thorin mi pasuje, a i krasnoludy niczego sobie (zwłaszcza Balin i Dwalin). Nawet Radagast mi pasuje, a fakt, że na razie właściwie w ogóle nie pokazali Smauga to kolejny plus. Ogólnie zakochany byłem od pierwszej minuty i mi potem nie przeszło, nie wiem kiedy zleciały te trzy godziny. Nie mogę się doczekać kolejnych części. Dla fanów takich klimatów pozycja obowiązkowa, ale i tak już to przecież wszyscy widzieli. Tym niemniej polecam jak cholera.

3 komentarze:

  1. Obejrzałem ten film kilka dni temu dopiero i niestety niespecjalnie mi się podobał. Masa scen jest fantastyczna, muzyka wymiata, aktorstwo jest przyzwoite, ale całość jakoś nudzi. Za dużo bezsensownych scen walki i potem gwałtownych przychamować akcji. Gdyby film był z pół godizny krótszy, byłoby IMHO lepiej i dynamiczniej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Porażka 2013 .. jak można spieprzyć ekranizację tak krótkiej książki :(

    PS. No musiałem się wpisać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli chodzi o pierwszą część Hobbita zdecydowanie mam takie same zdanie :) szkoda tylko że potencjał tej trylogii został trochę spartolony przez 2 i 3 wstęp.

    Oglądałeś wersje rozszerzone Hobbita czy nie?

    OdpowiedzUsuń