piątek, 2 marca 2012

GRA: "Shadowrun" (Sega Mega Drive, 1994)

© BlueSky Software / Sega 1994
Tym razem trochę klimatów retro, skończyłem bowiem ostatnio klasyczną gierkę Shadowrun z Segi Genesis/Mega Drive. Rzecz z 1994 roku, przefajny RPG umiejscowiony w realiach tytułowego magiczno-cyberpunkowego settingu. Oczywiście mówimy o totalnym oldschoolu, w końcu to 16-bitowa konsolka była. Ale gra jest naprawdę niezła, choć może być kapkę monotonna.

Ok, najpierw o świecie gry. Akcja Shadowrun toczy się w latach  50-tych XXI w.; kilka dekad wcześniej (w roku 2011, hehe) na Ziemię powróciła magia, co zaowocowało m.in. tym, że część ludzi zmieniła postać i przekształciła się w tzw. metarasy: elfy, krasnoludy, orki, trolle i tak dalej. Mamy więc rasy rodem z fantasy żyjące sobie w stechnicyzowanej, cyberpunkowej przyszłości. Światem rządzą oczywiście megakorporacje, planetę otacza globalna sieć informatyczna w formie iluzorycznej cyberprzestrzeni, a technologia poszła ostro do przodu i pozwala na rozmaite wszczepy, cyborgizacje i takie tam. No klasyka. Bohaterami w tym settingu są najczęściej tzw. shadowrunnerzy, czyli najemnicy stojący poza prawem i wykonujący wszelakie trudne zlecenia dla tego, kto dobrze zapłaci. Ja osobiście bardzo lubię Shadowrun jako świat, uważam że oparto go na pomyśle genialnym w swej prostocie, a nieźle się sprawdzającym.


Główny bohater gry to Joshua, którego brat Michael był właśnie takim runnerem, ale zginął podczas jednego ze skoków, i to w dość tajemniczych okolicznościach. Josh przybywa więc do Seattle, gdzie działał jego bro, i zaczyna prywatne śledztwo. Na początek musi wykupić rzeczy Michaela z depozytu w hotelu, gdzie ten ostatni pomieszkiwał, a potem to już leci dalej, zgodnie z odnajdywanymi śladami. Droga wiedzie przez całe Seattle i okolice, również przez otaczającą miasto dzicz terenów Shalish-Sidhe (zamieszkaną przez Ameroindian, czyli dzisiejszych Indian Ameryki Płn., którzy podnieśli głowę i zajęli spore tereny po przemianach na świecie). Joshua będzie walczył z korporacjami, włamywał się do systemów komputerowych, zetknie się z wielką magią i w ogóle będzie fajowo.


Na początek wybieramy naszemu bohaterowi klasę - może być ulicznym samurajem (rozpierdalacz), cyberdekerem (haker) lub szamanem (odmiana maga). Klasy można do pewnego stopnia łączyć i mieszać, ale w sumie lepiej się nie rozdrabniać i skupiać na umiejętnościach z jednej. Jeśli potrzebujesz któregoś skilla z innej klasy, to zawsze możesz wynająć sobie pomagierów - maksymalnie dwóch. Zresztą bez najmowania runnerów gra będzie raczej trudna; ja osobiście polecam drużynę mieszaną: jeden samuraj, jeden deker, jeden mag. Poza głównym wątkiem fabularnym gra wymaga od nas najmowania się jako shadowrunner u rozmaitych ciemnych typów i wykonywania dla nich skoków - a wszystko po to, by zdobyć kasę i punkty Karmy (shadowrunowy odpowiednik pkt. doświadczenia) na, odpowiednio, lepszy sprzęt oraz podwyższenie statystyk i umiejętności. Robótki dla NPCów mają rozmaitą formę: kurierskie, ochroniarskie, czasem trzeba odbić jakiegoś naukowca z siedziby korporacji, czasem przesyłkę. Są też włamy na chronione serwery, a także eksterminacja: rozpanoszonych w danej okolicy ghuli lub niesfornych gangów. Całkiem różnorodnie. Walka toczy się w czasie rzeczywistym, ale statystyki, skille i modyfikacje broni bardzo wpływają na jej przebieg.

Gra jest prosta graficznie, ale funkcjonalna. W świecie gry mamy widok z góry, a w cyberprzestrzeni zza pleców persony (sieciowy awatar). Reszta interakcji, tj. rozmowy, handel i opisy sytuacji, są przedstawione jako rozmaite menu. No właśnie, opisy sytuacji. Naprawdę masa zdarzeń w Shadowrun, a zwłaszcza tzw. random encounters (przypadkowe spotkania na ulicy, NPC proszący o pomoc, upierdliwe patrole policji) ma postać tylko ekranu z opisem sytuacji, a my mamy możliwość wtedy wybrać którąś opcję działania, po czym mamy dalszy opis itd. Stara szkoła, rozwijająca wyobraźnię; przypomina to słuchanie mistrza gry w papierowym RPG. Jeszcze wspomnę o cyberprzestrzeni: rewelacyjnie pomyślana, dużo typów programów strażniczych i oddanego nam do dyspozycji softu służącego do omijania, oszukiwania i atakowania sieciowych cerberów. Miód na serce każdego fana CP.

Ogólnie Shadowrun jest przefajny. Ma w sumie dwie wady: zlecenia od NPCów mogą po pewnym czasie stać się kapkę monotonne i męczyć, zwłaszcza te bardziej wymagające, wiążące się z infiltracją siedzib korporacji (kilka pięter do obskoczenia, masa strażników, kamer, alarmów), a poza tym wątek główny fabuły jest w sumie raczej krótki. Czyli gra byłaby niezbyt długa, gdyby nie to, że trzeba jednak podrasować sobie drużynę pod względem statsów i sprzętu, a to się wiąże z koniecznością dokonywania tych skoków na zlecenie. Innymi słowy trochę sztucznie wydłużamy sobie czas rozgrywki. Ale poza tym to naprawdę super sprawa, fajny klimat, dobra mechanika. No i spore uczucie satysfakcji przy podrasowywaniu postaci. Grę poleciłbym spokojnie fanom cyberpunku, bo gier w tych klimatach za dużo nie ma ostatnio; oczywiście pod warunkiem, że zdzierżą archaiczną oprawę graficzną.

8/10

Screenshoty pochodzą ze strony http://www.mobygames.com

1 komentarz:

  1. Czytałem kiedyś recenzję tego RPG w wersji papierowej, chyba jeszcze w którymś numerze Resetu. Wygląda zachęcająco, włącznie z grafiką.

    Ja póki co bardzo (BARDZO) powoli przechodzę Albion, też stare i świetne: http://www.abandonia.com/en/games/428/Albion.html

    OdpowiedzUsuń