© Universal Pictures 2017 |
Rok 2017 to rok, w którym nadrobiłem wreszcie całą serię Szybkich i wściekłych. Kiedyś tylko jedynkę widziałem, a potem zlałem te filmy,
bo nie jestem fanem motoryzacji. Niby gdzieś tam mi się obiło, że w
kolejnych częściach (zwłaszcza od piątki) jest coraz więcej akcji innego
rodzaju, ale jakoś nie obejrzałem, aż do teraz. Naszło mnie tej wiosny,
bo kinowa premiera ósemki się zbliżała - stwierdziłem, że nadgonię.
I nagle stałem się wielkim fanem tej serii :)
Powaga, wielkim. I to nie przez wyścigi (dłuższe mnie nudzą), nawet nie przez mordobicia i strzelaniny (to mnie nie nudzi!), tylko dlatego, że... polubiłem postacie. Bardzo. Wręcz się, cholera, do nich przywiązałem. Od czwórki ogląda się to jak sagę rodzinną i ja to, o dziwo, łykam. Dodatkowo nie mam nic przeciwko brakowi realizmu, głupotkom i coraz bardziej przegiętym scenom akcji, w które te filmy obfitują. Czyli wyszło, że to franczyza w sam raz dla mnie.
I nagle stałem się wielkim fanem tej serii :)
Powaga, wielkim. I to nie przez wyścigi (dłuższe mnie nudzą), nawet nie przez mordobicia i strzelaniny (to mnie nie nudzi!), tylko dlatego, że... polubiłem postacie. Bardzo. Wręcz się, cholera, do nich przywiązałem. Od czwórki ogląda się to jak sagę rodzinną i ja to, o dziwo, łykam. Dodatkowo nie mam nic przeciwko brakowi realizmu, głupotkom i coraz bardziej przegiętym scenom akcji, w które te filmy obfitują. Czyli wyszło, że to franczyza w sam raz dla mnie.
Kiedy byłem na etapie części siódmej, przeżyłem sporą niespodziankę. Wiedziałem oczywiście o tragicznej śmierci Paula Walkera (wcielał się w Briana, jednego z dwóch najważniejszych bohaterów), ale nie czytałem wcześniej spoilerów i do ostatniej chwili byłem
przekonany, że twórcy gdzieś dopiszą do scenariusza śmierć jego postaci. O
dziwo, nie zrobili tego. Zamiast tego on niejako odchodzi z ekipy ze
względu na Mię i Jacka (czyli swoja pannę i synka), oraz drugie dziecko w drodze. No i spoko, tyle
że, skoro seria jest kontynuowana, to jak wyjaśnią jego
nieobecność? Przecież w tych filmach nawet mało znaczące postacie ciągle
wracają jako cameo, a ktoś tak ważny jak Brian miałby już się nie
pokazać? Dziwnie trochę, myślałem sobie, ale do tego jeszcze wrócimy.
(BTW, ostatnia scena przed napisami, czyli symboliczne pożegnanie z Pulem Walkerem, jest po prostu piękna. Jak zobaczyłem samochody Briana i Doma rozjeżdżające się w dwie różne strony... O matko. Rozwaliło mnie to na kawałki. Lepiej się tego zrobić nie dało).
(BTW, ostatnia scena przed napisami, czyli symboliczne pożegnanie z Pulem Walkerem, jest po prostu piękna. Jak zobaczyłem samochody Briana i Doma rozjeżdżające się w dwie różne strony... O matko. Rozwaliło mnie to na kawałki. Lepiej się tego zrobić nie dało).
Przejdźmy jednak do części ósmej. Jest tak samo dobra jak poprzednie, powiedzmy, trzy części. To te same
klimaty, jeśli więc ktoś lubi tę serię, przymyka oczy na nielogiczności,
a Brian i Mia nie byli jego ulubionymi bohaterami, to polecam!
Znów wymyślili w tym filmie rzeczy, których nigdy nie widziałem nigdzie - pomysłowość twórców w kwestii obmyślania nowych, szalonych scen akcji jak dotąd nie ma sobie równych. Wymięka Bond, wymięka Mission: Impossible (choć jest blisko), wymięka Resident Evil. Szanuję.
Kwestii braterskich, rodzinnych i przyjacielskich jest... tyle co zwykle, choć w nowym wydaniu. Jeśli więc oglądacie tę serię również dla nich - jest dobrze.
Nowe postacie są świetne, powroty starszych również. Charlize jak zwykle przezajebista, uwielbiam tu jej sposób mówienia, barwę głosu i akcentowanie pewnych rzeczy, takim prawie szeptem. Jest cudna, i tylko szkoda, że w jej urodzie ubywa naturalności. Hivju było trochę mało, no ale przy takiej obsadzie ciężko błyszczeć. Helen Mirren jak zwykle wspaniała. Ponoć sama chciała zagrać w tej serii, chyba dla funu. No a młody Eastwood? Well, to drugi film, jaki z nim widziałem, i powiedziałbym, że wyrabia się aktorsko. Był ok.
Znów wymyślili w tym filmie rzeczy, których nigdy nie widziałem nigdzie - pomysłowość twórców w kwestii obmyślania nowych, szalonych scen akcji jak dotąd nie ma sobie równych. Wymięka Bond, wymięka Mission: Impossible (choć jest blisko), wymięka Resident Evil. Szanuję.
Kwestii braterskich, rodzinnych i przyjacielskich jest... tyle co zwykle, choć w nowym wydaniu. Jeśli więc oglądacie tę serię również dla nich - jest dobrze.
Nowe postacie są świetne, powroty starszych również. Charlize jak zwykle przezajebista, uwielbiam tu jej sposób mówienia, barwę głosu i akcentowanie pewnych rzeczy, takim prawie szeptem. Jest cudna, i tylko szkoda, że w jej urodzie ubywa naturalności. Hivju było trochę mało, no ale przy takiej obsadzie ciężko błyszczeć. Helen Mirren jak zwykle wspaniała. Ponoć sama chciała zagrać w tej serii, chyba dla funu. No a młody Eastwood? Well, to drugi film, jaki z nim widziałem, i powiedziałbym, że wyrabia się aktorsko. Był ok.
Poniżej trochę spoilerów i moje luźne uwagi do niektórych aspektów filmu.
Przyznam, że twórcy poszli
jeszcze bardziej w stronę telenoweli, niż dotąd. Ale nadal mi się
podoba! Syn Doma i Eleny? Nieźle. Tej ostatniej szkoda bardzo, lubiłem
ją od początku. No ale czasem trza kogoś w serii ustrzelić, bo inaczej
ciężko byłoby powsadzać wszystkich do każdego filmu.
Czy Dom naprawdę nie mógł im powiedzieć dlaczego to robi? Choćby w
tym zaułku z Letty. Wystarczyłyby dwa zdania: Elena i ja mamy syna.
Cipher ich ma. I już. A ekipa przynajmniej wiedziałaby, że Dom nikogo
nie zdradził. No ale oczywiście, jak nic nie wiedzieli, to było
dramatyczniej, co?
Wybielanie Deckarda Shawa (Statham) jest nieco dziwne. W siódemce przedstawili go jako zimnego skurwiela, zabójcę z sił specjalnych, małomównego raczej. A tu nagle okazuje się, że to niezrozumiany bohater, troszczy się o rodzinę (no, już poprzednio poczuwał się do zemsty za brata, więc ok), i w dodatku się rozgadał. Jego scena z małym Brianem jest przeurocza, ale WTF? Nie zrozumcie mnie źle, ja uwielbiam Stathama, cieszę się, że dołącza do drużyny, ale mogli może spowolnić nieco proces jego dopasowywania do reszty.
I teraz wrócę do wątku nieobecności Paula Walkera w tej (i kolejnych zapewne) częściach. Na finalnym rodzinnym poczęstunku naprawdę brakuje Briana i Mii. Ech. Nawet nie o to chodzi, że ja tej serii bez Walkera nie widzę, bo widzę. Po prostu te postacie tam powinny być, zgodnie z wymową całej serii. Ciekawe jak długo uda się twórcom unikać tematu Briana - tu była tylko jedna mała wzmianka.
Wybielanie Deckarda Shawa (Statham) jest nieco dziwne. W siódemce przedstawili go jako zimnego skurwiela, zabójcę z sił specjalnych, małomównego raczej. A tu nagle okazuje się, że to niezrozumiany bohater, troszczy się o rodzinę (no, już poprzednio poczuwał się do zemsty za brata, więc ok), i w dodatku się rozgadał. Jego scena z małym Brianem jest przeurocza, ale WTF? Nie zrozumcie mnie źle, ja uwielbiam Stathama, cieszę się, że dołącza do drużyny, ale mogli może spowolnić nieco proces jego dopasowywania do reszty.
I teraz wrócę do wątku nieobecności Paula Walkera w tej (i kolejnych zapewne) częściach. Na finalnym rodzinnym poczęstunku naprawdę brakuje Briana i Mii. Ech. Nawet nie o to chodzi, że ja tej serii bez Walkera nie widzę, bo widzę. Po prostu te postacie tam powinny być, zgodnie z wymową całej serii. Ciekawe jak długo uda się twórcom unikać tematu Briana - tu była tylko jedna mała wzmianka.
Tyle moich uwag. Ogólnie polecam, dla fanów serii rzecz obowiązkowa!