czwartek, 17 maja 2012

FILM: "Avengers"

"Avengers" (The Avengers) (2012)
Reżyseria: Joss Whedon
Scenariusz: Joss Whedon, Zak Penn
Obsada: Robert Downey, Jr., Chris Evans, Mark Ruffalo, Chris Hemsworth, Scarlett Johansson, Jeremy Renner, Tom Hiddleston, Samuel L. Jackson
© Marvel Studios / Walt Disney Pictures 2012
Mam do zrecenzowania cztery inne filmy, na których byłem wcześniej, ale wiecie - to jest Avengers! Jeden z najbardziej oczekiwanych przez nerdy filmów ostatnich lat. To nie może czekać. Zwłaszcza, że całość wyszła zajebiście.

Powiem krótko, fakt, że Marvel założył sobie własne studio filmowe to jedna z najlepszych rzeczy, jakie zdarzyły się dla światka ekranizacji komiksowych. Ich filmy są zajebiste i nie profanują materiału źródłowego, co dla statystycznego fana jest niezmiernie istotne. A wszystkie dotychczasowe produkcje tej wytwórni w zasadzie prowadziły do tego jednego tytułu. Avengers. Na wielkim ekranie. No ja pierdolę. I jeszcze dali reżyserię Whedonowi.

Jako nowonawrócony fan Jossa Whedona (Firefly + Serenity też czekają na recenzję) byłem podwójnie podjarany tym projektem. I nie zawiodłem się. Filmowi Avengers to istna rewelacja, być może najlepsze kino superbohaterskie jak na razie. No bo mieliśmy takie zajebiozy jak Spider-Man 2, X-Men 2, X-Men: First Class, pierwszy Iron Man... (Batmany Nolana też, ale to trochę inne kino jednak). I niby Mściciele mają te same zalety, co powyższe produkcje (zwłaszcza z X-Menami można porównywać, w końcu tu grupa i tu grupa), ale jakoś robią (prawie) wszystko lepiej, pełniej i bardziej dają do pieca.

Co się udało? Prawie wszystko, ale wyróżniłbym przede wszystkim trzy elementy. Raz, że mamy tu motyw, w którym Joss się ekstraordynaryjnie sprawdza, czyli perypetie grupy obcych sobie ludzi, bardzo różnych, którzy zmuszeni są do wytrzymania ze sobą i współpracy. Wyszło pięknie: mamy starcie osobowości, prawdziwych indywidualistów, którzy niekoniecznie lubią, gdy im się mówi, co mają robić. Bohaterowie kłócą się, przekomarzają, dosrywają sobie, w końcu nawet leją się po mordach. Zupełnie jak w komiksach :) Oczywiście potem uczą się wspólnego działania, ale trochę to zajmuje. I jest to dobrze pokazane, postacie mają dla siebie sporo czasu antenowego, każdą udało się konkretnie przedstawić.

Druga sprawa to oczywiście sfera wizualna; efekty miażdżą, ale to nawet nie o to chodzi. Bardziej jara mnie cudowny fan service, czyli widoczki takie jak Helicarrier S.H.I.E.L.D. (boski!), superbohaterowie łojący się między sobą i z wrogiem, finalna bitwa na ulicach Nowego Jorku... Walki są wspaniałe, również dlatego, że są po prostu pomysłowe i różnorodne, a Mściciele korzystają na rozmaite sposoby ze swoich umiejętności. Jest takie ujęcie podczas finalnej napieprzanki, kiedy to kamera bez żadnych cięć podąża za Iron Manem, który nurkuje, rozwalając Chitauri, potem ląduje i walczy chwilę u boku Kapa, po czym kamera wędruje w górę i obserwujemy, jak Hawkeye z wysoka ładuje do wrogów z łuku (istny Legolas, tak ma być), a po chwili z kolei przed obiektywem przelatuje lewiatan, na którym ramię w ramię walczą Thor z Hulkiem. Coś wspaniałego, klękłem w tamtym momencie - najlepsze zbiorowe zadymy z filmowych X-Men moim zdaniem wymiękają.

Po trzecie film aż skrzy się nawiązaniami do wszystkiego, tj. do komiksów (Helicarrier, Maria Hill, Thanos) oraz do poprzednich filmów (tu lista jest za długa, by wymienić, ale bardzo mocno czuje się, że wszystkie dotychczasowe ekranizacje dzielą świat i realia z Avengers). I naprawdę, ale to naprawdę czuje się, że to jest właśnie komiks superbohaterski na ekranie, bardzo przypomina zarówno starsze, jak i współczesne Marvele.

A co nie wyszło? Well, parę spraw się znajdzie. Łatwość, z jaką Banner (btw, Ruffalo w tej roli jest genialny, najlepszy Banner ever!) zaczyna kontrolować przemianę w Hulka i jego zachowanie w ostatniej bitwie, gdy przy pierwszej przemianie nie kontrolował niczego, jest z deka naciągana. Loki okazał się słabym villainem w finale filmu, tzn. w pierwszym i drugim akcie był naprawdę klawy (cały jego pobyt na Helicarrierze jest świetny!), ale w końcówce nic nie pokazał, a przydałby się jakiś srogi badass jako czarny charakter, nie? W dodatku przez większość filmu i tak miało się niejasne odczucie, że Bóg Kłamstw jest czyjąś marionetką... Oprócz tego wkurwiał mnie jeszcze kostium Kapitana Ameryki - wyglądał tanio i jakby był watą wypchany, autentycznie lepszy nosił w swoim solowym filmie. Wolałbym tę jego wersję z komiksów z niebieskimi łuskami na klacie - wtedy przynajmniej wyglądałoby to choć trochę jak zbroja, a to by moim zdaniem wyszło lepiej. Tym niemniej te minusy nie psują mi w zasadzie w ogóle odbioru filmu, bo plusy przyćmiewają je kompletnie.

Tak, pod względem fabuły to to nie jest wybitne dzieło, historyjka jest prościutka i raczej sztampowa, akurat tu chociażby seria X-Men (poza Wolverinem) bije dzieło Marvel Studios. Ale Avengers ma w sobie ducha prawdziwego komiksu, pewną lekkość, nie do końca określoną. Ogólnie polecam jak cholera, to jeden z filmów roku dla kogoś takiego jak ja, po pierwszym obejrzeniu od razu chce się iść drugi raz. Film pełen akcji, zabawny, dobrze zagrany, zajebiście napisany, bardzo wierny klimatom pierwowzoru... No czego chcieć więcej? Naprawdę warto było czekać. Marvel (i Whedon) straszliwie podbił poprzeczkę dla takiego kina, w tej chwili tylko najlepsi mogą się równać (The Dark Knight Rises?). Nerdy, geeki, wielbiciele komiksów, a zwłaszcza Marvela, oraz Kina Nowej Przygody - zapierdalać do kina :D

9,5/10

3 komentarze:

  1. Się podpisuję wszystkimi kończynami. A co do Bannera, to dosyć przemawia do mnie tłumaczenie, że on Hulka kontroluje przez większość czasu całkiem dobrze. Tylko jak mu się nagle i niespodziewanie pół Helicarriera zwaliło na łeb, to mu na chwilę kontrola siadła. No i włócznia Lokiego też się pewnie dodała do całokształtu

    OdpowiedzUsuń
  2. z tą pierwszą przemianą Hulka to było ponoć tak, że Loki na Helicarrierze użył na nich swoje czary-mary i dlatego Banner nie mógł kontrolować zielonego stwora.


    Co do filmu to jest GE-NIAL-NY. Byłem już 2 razy i pewnie jeszcze z raz pójdę. Nie porównuje go nawet do X-Menów gdyż nie za bardzo lubię tę serię komiksową, a co za tym idzie i filmy(no może poza First Class). Również zgadzam się z opinią, że najlepsze ujęcie ciągłe to najlepsze ujęcie w całym filmie. Wprowadzili Thanosa, więc liczę, że jakoś dobrze go poprowadzą i pewnie to on będzie głównym bossem w Avengersach 2, które, ponoć, również ma robić Whedon.

    W ogóle dzięki wiekopomnemu dziełu Whedona dzieją się same dobre rzeczy, bo po bardzo dobrych wynikach Avengersów zwiększyli budżet dla Iron Mana 3.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja jestem ciekawy "wersji reżyserskiej", która ponoć ma być na DVD/BD..

    Co to filmu to fakt jest genialny, z tym, że z Lokiego zrobili debila, który nic nie potrafi a zamiast grupy Mścicieli mamy Iron-Mana i resztę, ale cóż nie będę wybrzydzać skoro film fajny;) aha no i nawet dubbing daje rade :D

    OdpowiedzUsuń