sobota, 26 listopada 2011

KOMIKS: "Pierwsza Brygada #1: Warszawski pacjent"

"Pierwsza Brygada #1: Warszawski pacjent"
Scenariusz: Tobiasz Piątkowski,  Krzysztof Janicz
Rysunki: Janusz Wyrzykowski
Kultura Gniewu 2007

© Kultura Gniewu 2007


Będąc ostatnio w Katowicach zajrzałem jak zwykle do Imago i wyniosłem stamtąd m.in. opisywany tu komiks. Na Pierwszą Brygadę ostrzyłem sobie ząbki już od jakiegoś czasu, bo raz, że uwielbiam scenariusze Piątkowskiego (chyba mój ulubiony polski scenarzysta obecnie), dwa, że polski steampunk i trzy, że to polska Liga Niezwykłych Dżentelmenów (podobno). Rzecz wydała (bardzo ładnie) Kultura Gniewu już w 2007, ale jakoś wcześniej go nie dorwałem.

Pierwsza Brygada to komiks z podgatunku względnie rzadko spotykanego wśród polskich autorów, tj. komiks mainstreamowy, rozrywkowy. Serio, u nas to, kurwa, nic tylko awangarda, underground, eksperymenty z formą, komiksy o życiu. I historyczne. Nie żebym nie lubił i nie cenił takiej twórczości, ale bardzo brakuje mi dobrego polskiego komiksu środka. I tu z pomocą przychodzi m.in. omawiany tytuł.

Mamy tu komiks, pod który podwaliny podłożyła wcześniejsza seria publikowana w internecie (Nowe przygody Stasia i Nel). Serii tej nie czytałem, ale mam ochotę, może kiedyś nadrobię. W każdym razie już po tytule widać, że mamy tam zabawę postaciami stworzonymi przez imć Sienkiewicza, a konkretnie ich późniejsze, dorosłe perypetie (oczywiście Staś, tfu, pan Stanisław Tarkowski ochajtał się z Nel itd. Kali nadal im służy). Już tam chyba były elementy steampunku, co oczywiście kontynuowane jest w Brygadzie.

No i steampunk po polsku (a co za tym idzie, alternatywną historię) rzeczywiście tu mamy. Jest rok 1901, w petersburskim szpitalu dla umysłowo chorych przetrzymywany i przesłuchiwany jest niejaki Józef Piłsudski. Pytają go głównie o wydarzenia na Syberii sprzed niecałych dziesięciu lat, kiedy to pacjent P. (zesłany za próbę zamachu na cara) spotkał pana Stanisława Tarkowskiego, który wraz ze sługą Kalim wykonywał jakąś tajną misję przeciw wojskom Rosji, mocno posiłkując się pomocą pewnego partyzanckiego oddziału Polaków. W opowieści tej sporo się dzieje, występuje w niej na przykład pancerny balon (fikcyjny, jeśli nie wiedzieliście) i karabin maszynowy Maxima (autentyczny). I można zobaczyć, jak Kali robi szablą. Po skończonym przesłuchaniu zostajemy już w czasach współczesnych (czyli w 1901 roku) i jesteśmy świadkami odbicia Piłsudskiego z wariatkowa, co wiąże się z ucieczką/pościgiem (w zależności z której strony patrzeć). Pościgiem zajmuje się piękny, napędzany parą cyborg – zaiste słitaśny. Zdradzę jeszcze, że w komiksie pojawia się jeszcze pewna postać z Lalki Prusa, a w następnych tomach ma wystąpić bodajże Maryśka Curie.

Pierwszy tom Brygady jest... fajny. Jako steampunk daje radę, jako alternatywna historia też. Jednak pozostawia pewien niedosyt. Czy jest to faktycznie polska Liga Niezwykłych Dżentelmenów? Well, na pewno nie kopie po jajach aż tak jak dzieło pana Moore’a, ale może wynika to po prostu z niewielkiej mimo wszystko skali opowieści w tej części serii. Siłą oryginalnej Ligi było bardzo umiejętne wymieszanie przez szalonego Brytola wątków z wielu książek i perfekcyjna koegzystencja bohaterów literackich z rozmaitych źródeł. Już samo to robiło wrażenie; w Brygadzie mamy ledwie Piłsudskiego ze Stasiem i Kalim, plus jeszcze jedną postać w ostatniej scenie. Trochę skromnie. Nie ten rozmach, panie i panowie.

Na wspomniany niedosyt wpływa też fakt, że przedstawiona historia wydaje mi się nieco oderwana od wszystkiego - czytelnik jest wrzucony w sam środek wydarzeń, nic się nie wyjaśnia za bardzo, masa niedopowiedzeń. Niby to jest początek serii i wątki mogą się ładnie rozwinąć i podopowiadać wszystko w kolejnych częściach, ale i tak jakoś mi to nie pasowało.

Rysunki Wyrzykowskiego dają radę, taki miks Adlera, Mignoli i jakby szczypta Bisleya, acz to tylko moje skojarzenie. Całość w sepii lub odcieniach niebieskiego (w zależności od pory dnia i miejscówki), czyli normalnych kolorów brak, ale to dobrze. Podkreśla to klimat retro. Kadry duże, tekstu mało, czyta się szybciutko. Może kapkę za szybko jak na cenę jaką dyktuje KG.

Ogólnie jestem zadowolony, ale mam też nadzieję, że następne części będą lepsze i rozwiną skrzydła, bo potencjał jest. Tylko gdzie, cholera, są te następne części? Warszawski pacjent wyszedł cztery lata temu, ciąg dalszy (z innym rysownikiem) jest też na stronie Brygady rozpoczęty, ale nic nie słychać o wydaniu kontynuacji. Ruszta się, mości panowie!

7/10

 

Plansze © Kultura Gniewu 2007

2 komentarze:

  1. Wreszcie recenzja komiksu. Brygadę czytałem kilka miesięcy temu (wiem, późno), ale nie zrecenzowałem, dochodząc do wniosku, że to już za stare. Fajnie, że Tobie się chciało i sobie poradziłeś.

    Pochwalę się, wszystkie tomy League... powinny przyjść do mnie pocztą jutro, włącznie z kompletnie pojebanym (http://przemekp.blogspot.com/2009/10/alan-moore-to-wariat.html) Black Dossier. Bo też jeszcze nie czytałem, wstyd. Znowu będzie co czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za miłe słowa :) Mi tam obojętne, czy pozycja stara czy nowa, jak przeczytałem to recenzuję :)
    A z Ligą też mam tyły, tych nowych tomów nie ogarnąłem na razie.

    OdpowiedzUsuń