czwartek, 7 grudnia 2017

KSIĄŻKA: James Luceno - "Star Wars: Katalizator"

© Del Rey / GW Foksal 2016
Jestem fanem Star Wars od ponad trzydziestu lat, jeszcze od wczesnego dzieciństwa. Wkręcony jestem w to uniwersum do tego stopnia, że filmy mi nie wystarczają i od lat siedzę też w temacie starwarsowych książek, komiksów i gier. Kiedyś tworzyły one razem jeden w miarę spójny kanon, który nieźle poznałem i bardzo lubiłem, ale od przejęcia marki SW przez Disneya wiele się zmieniło i dotychczasowe rozszerzone uniwersum zostało przez obecnych włodarzy uznane za nieaktualne i niebyłe. W jego miejsce zaczęto tworzyć nowe, a wcześniejsze pozycje wrzucono do wspólnego worka z napisem Star Wars - Legendy. Ten nowy kanon na razie jest dość skromny, ale rozwija się jako tako, a ja, mimo przywiązania do starej wersji, postanowiłem jednak go poznawać. Katalizator jest pierwszą książkową pozycją z aktualnego kanonu, za jaką się zabrałem.

Powieść jest bezpośrednim wprowadzeniem do zeszłorocznego kinowego Łotra 1. James Luceno jeszcze w starym kanonie pisywał takie książki (Maska kłamstw wprowadzała do Mrocznego Widma, a Labirynt zła - do Zemsty Sithów) i były one zawsze - nie bez kozery - wysoko oceniane. Mamy tu możliwość dowiedzieć się, jak doszło do wplątania się naukowca Galena Erso (ojciec Jyn, czyli głównej bohaterki Łotra 1) w pracę nad projektem superlasera Gwiazdy Śmierci. Obserwujemy koleje losu rodziny Erso (Galen plus jego żona, Lyra, oraz właśnie mała jeszcze Jyn), która najpierw usiłuje przetrwać Wojny Klonów, a potem odnaleźć się jakoś w nowo powstałym Imperium Galaktycznym. Wszystko to zaś przetykane jest intrygami również znanego z Łotra Krennika, przepychankami o władzę i pozycję między nim, a Moffem Tarkinem (postać znana jeszcze z Nowej nadziei) i opisem kolejnych etapów budowy najbardziej zabójczej stacji kosmicznej w dziejach Galaktyki.

Słowo kluczowe przy omawianiu tej książki to: "KULISY".

Tak jest. Kulisy. Jeśli ciekawi was, na jakich zasadach zakulisowo działają różne rzeczy w uniwersum Star Wars, to ta kniga jest dla was. Luceno przemyca tu multum informacji na temat funkcjonowania najrozmaitszych organizacji w późnej Republice i wczesnym Imperium, mamy komitety, zespoły naukowe, organizacje uczelniane i cholera wie, co jeszcze. Jeśli was to interesuje, łykajcie. Jest to całkiem ciekawe, ale zapewne nie dla wszystkich.

Ogólnie powieść jest bardzo dobra, ale do dynamicznych nie należy. W końcu główni bohaterowie to naukowiec-pacyfista i jego żona, prawda? Akcji trochę mamy, ale nie za wiele. Głównie zapewniają ją Has Obitt (przemytnik taki), Saw Gerrera (rebeliant, był w filmie i kreskówce Wojny Klonów), trochę Tarkin. Mało tego. Ale ja się nie nudziłem zazwyczaj mimo to, bo sam proces powstawania Gwiazdy Śmierci kawałek po kawałku i wszystkie manipulacje Krennika z tym związane były bardzo dobre.

Postacie były niezłe, przy czym Krennic jest niewątpliwie o niebo ciekawszy od Galena, ale ten ostatni daje się lubić. Lyra jest ok, nie mam zastrzeżeń. Mała Jyn Erso rulez. Has jest fajny. A Tarkin... jest dokładnie taki, jak trzeba, wierny filmowym wersjom.

Cieszyły mnie, jak zwykle, smaczki z Prequeli (bo nowy kanon SW wydawał się kiedyś skupiać na okolicach Epizodów IV-VI i zaniedbywał I-III), czyli Mas Amedda, końcówka Wojen Klonów, Geonosis i Poggle, wzmianki o Dooku itp. Do animowanych Wojen Klonów też tu nawiązań nie brakuje, bo było o bitwie na Ryloth, był oczywiście Saw, było o obu bitwach na Geonosis oraz o królowej Geonosjan. To są rzeczy do wyłapania dla fanów uniwersum, ale to głównie do nich są skierowane takie książki, więc wszystko gra.

Katalizator udowadnia, że Luceno nadal pisze najlepsze wprowadzenia do filmów Star Wars, bo to spokojnie poziom Maski kłamstw i Labiryntu zła, tyle że zarazem to o wiele spokojniejsza książka. Jeśli chcecie dużych ilości akcji, to ta pozycja was może odrzucić, ale jeśli lubicie poznawać wspomniane kulisy uniwersum SW, to polecam mocno. Nienajgorszy pierwszy kontakt z książkowym nowym kanonem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz