sobota, 3 grudnia 2011

FILM: "True Vengeance"

"True Vengeance" (Prawda albo konsekwencja) (1997)
Reżyseria: David Worth
Scenariusz: Kurt Johnstad
Obsada: Daniel Bernhardt, Beverly Johnson, Miles O'Keeffe, George Cheung

© FM Entertainment 1997
Fabuła: Pewien członek NAVY-Seals ma dokonać zamachu na jakiegoś bossa kartelu narkotykowego, ale odmawia strzelania do celu w obecności jego żony i dzieci. Misja kończy się totalnym bajzlem i nasz bohater zmuszony jest uciekać i zniknąć dotychczasowym przełożonym z oczu. Lata później widzimy go jako kochającego ojca małej dziewczynki (matka nie żyje); wiedzie spokojne życie. Jednak jego ponadprzeciętny skill w zabijaniu jest potrzebny pewnym japońskim gangsterom, więc porywają mu córkę i każą zgładzić pewnego potentata branży IT. Zaczyna się ostra jazda, a przy okazji wychodzą na wierzch przeszłe powiązania bohatera z owymi Japończykami...

Opinia: Zajebisty film. Chciałem go obejrzeć od jakiegoś czasu, bo jestem wielkim fanem Bernhardta (od czasu starego serialu TV Mortal Kombat: Conquest, gdzie grał Siro), ale nie mogłem go nigdzie namierzyć. W końcu obejrzałem na Youtube. Film jest fabularnie zrzynką głównie z Commando, z dodatkowym twistem w postaci Yakuzy. Poza tym standard, czyli kino klasy B, dużo napierdalanki, pościgi i męski bohater z uber-skillem. Bernhardt jest świetny, ma prawdziwy power i charyzmę, poza tym dużo potrafi. Jego arcywróg (grany przez Milesa O'Keeffe) też nie jest ułomkiem, obaj serwują piękny pojedynek pod koniec (najpierw na miecze, potem na kończyny). Ogólnie akcja goni akcję, przy czym jest kilka słabych, ale większość daje radę. Jest nawet strzelanina w typie Johna Woo! Kopaniany, strzelaniny, walki na miecze, pościgi, kilka gołych dup. Mnie to wystarczy. Aha, sposób załatwienia O'Keeffe'a zasługuje na osobną pochwałę - very sylish! Dla fanów akcyjniaków ze złotej epoki VHS.

7/10

1 komentarz: